4/13/2018

Pięć największych rozczarowań dorosłością

Idąc do liceum byłam zmuszona się przeprowadzić i zacząć żyć bez mamusi obok. Oczywiście jeżdżę do domu rodzinnego co weekend, ale te 5 dni w tygodniu spędzam z dala od familii. W tym roku będę miała 19 lat i zgaduję, że o koszmarach dorosłości wiem dopiero odrobinę, ale to zdecydowanie wystarczy. Przedstawiam Wam listę rzeczy, które mnie najbardziej rozczarowały.


1. NIE BUDZĘ SIĘ CODZIENNIE PEŁNA ENERGII Z DOBRYM HUMOREM

Poważnie, tym chyba byłam najbardziej rozczarowana. Czasami irytowałam się zachowaniem swojej mamy, bo jak to ona może mieć zły dzień? Jeszcze nie daj Boże wtedy, kiedy ja mam zły dzień, to już był początek III wojny światowej. Nie zrozumcie mnie źle, nie oczekiwałam od dorosłych pierdzenia optymizmem i w ogóle, ale jakoś wydawało mi się to.. Oczywiste? Że są jak jakieś motorki, które się nakręca rano, żeby zasuwały w ciągu dnia i wieczorem mogły odpocząć. Odkąd sama muszę prać, sprzątać i gotować, a do tego biegać na kursy, korepetycje i zakupy oraz uczyć się chodzę zła jak osa. Budzę się tak cholernie zmęczona, że dzień potrafię zacząć od soczystego 'kurwa' w akompaniamencie rozlewanej kawy. Przecież miało być tak pięknie, energicznie i pozytywnie! Cóż, może jak się dorobię własnych dzieci to tak właśnie będzie?
Wtedy już nie będę miała wyjścia.


2. ŻYCIE KOSZTUJE

Pamiętam, że kiedy się wprowadzałam do mieszkania, mama dała mi 500 złotych na pierwszy tydzień. Spojrzałam na nią jak na idiotkę, bo kurcze, za tyle to przeżyję na spokojnie miesiąc! Mama się tylko uśmiechnęła i powiedziała, że pogadamy za tydzień.
Podsumowanie?
Spożywcze 250zł, zaczynając od mleka na mąkach i kaszach kończąc, w aptece 120zł i 130 zł w kosmetycznym.
Myślałam, że się zesram.
Wiedziałam, że muszę kupić wszystko, co niezbędne i co starczy mi na najbliższe miesiące, ale naprawdę opadła mi kopara. Zastanawiałam się, jak rodzice wyrabiają się finansowo przy takich wydatkach, skoro ja na jedną osobę wydałam 5 stów, a moja rodzina liczy pięć osób. Aż rozbolała mnie głowa.


3. ROBIENIE TEGO, CO SIĘ KOCHA NIE ZAWSZE JEST OPŁACALNE

Do liceum poszłam z piękną myślą, że zostanę przedszkolanką, bo wydawało mi się wtedy, że naprawdę to jest dla mnie. Teraz marzę o chirurgii, ale to zupełnie inna historia. Byłam pełna zapału do nauki i tak dalej, a tu niespodzianka. Nauczyciele byli tymi, którzy zaczęli podcinać mi skrzydła.
Chyba zwariowałaś, skończysz na bezrobociu.
Nie opłaca się.
5 lat w dupę.
MYŚLAŁAM, ŻE STAĆ CIĘ NA WIĘCEJ.
Ale za to chwilę później usłyszałam piękną przemowę o walce o marzenia i robieniu tego, co się kocha. Osmarkałam się ze śmiechu. Co gorsze, okazało się, że mieli rację. Dopiero w liceum sprawdziłam 'realia', warunki, płace i miejsca na staż. I w moim mieście dodatkowo podobno jest gówniana uczelnia. No wspaniale. Zabolało mnie to, bo to chyba było coś na rodzaj wypadnięcia z kołyski. Moja dziecięca, piękna bańka wypełniona marzeniami prysnęła.
Ale jedno pozostało bez zmian - perspektywa 6 lat studiów medycznych i tak przyprawia mnie o mdłości mimo tego, ze marzę o nich jak o niczym innym.


4. DOBA MA TYLKO 24 GODZINY

Wydrukowałam sobie piękny planner z rozpisanymi codziennymi zadaniami. Połowy oczywiście nawet nie zaczynałam, bo najzwyczajniej nie miałam na to czasu. Żeby to były jeszcze jakieś ekstremalne rzeczy.. A tu domowe sprawy - odkurzyć, wyprać, wyprasować, umyć okna.. Jeszcze najlepiej iść na angielski, salsę i do kina. A to wszystko po 16, bo dopiero wtedy kończę lekcji.
Och, i w sumie jeszcze nauka.
Jeśli mam być szczera to przyznam, że dosłownie rok zajęło mi wypracowanie takiego systemu, który pasował do moich sił. Teraz wiem, że w niedzielę zrobię 3 prania, ale za to w poniedziałek poprasuję i z ubraniami będę miała spokój do końca tygodnia. Moje plannery wyglądają o wiele ładniej z mniejszą ilością zadań, ale za to z wszystkimi wykonanymi!


5. NIE MA TABLETEK NA WSZYSTKO

W dzieciństwie wszystko było takie bajeczne proste. Na ból głowy biała tabletka, na brzuszkowe problemy czarna, duża na chore gardło i czerwona na przeziębienie.
To teraz chciałabym coś na migrenę, chroniczne zmęczenie i zły humor.
Coś, co nie jest czekoladą albo alkoholem.
Mama mnie nie ostrzegała przed takimi cudami. A to chyba po prostu życie. W każdym razie chciałabym czasami wypić jakąś magiczną herbatkę albo witaminkę C i mieć wszystko z głowy.


PODSUMOWANIE

Dorosłość jest do bani.






Czym wy się najbardziej rozczarowaliście?

19 komentarzy:

  1. Dorosłość tak naprawdę to nic fajnego, nagle pojawiają się obowiązki i problemy dużo większe niż 4 zamiast 5 z polskiego ;)

    vanilliowynotes.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi do dorosłości zostały jeszcze 3 lata, więc mam trochę czasu na cieszenie się dzieciństwem. Nie wiem tylko jak to będzie wyglądało kiedyś, skoro ja już nie mam na nic czasu.
    pozdrawiam, MÓJ BLOG♥

    OdpowiedzUsuń
  3. W dorosłym życiu najbardziej rozczarowałam się osobami, które zwyczajnie cały czas kłamią i za wszelką cenę chcą bajerować drugą osobę swoimi bajeczkami.
    To akurat prawda, że niektórzy nauczyciele lubią podcinać uczniom skrzydła.
    Pozdrawiam ♥️ wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem Ci, że jestem na tym samym etapie jak Ty. W tym roku skończę 19 lat, więc może i nie mam dużo do powiedzenia, choć może i tak naprawdę mam? Swoje w sumie już widziałam i przeżyłam. Ale wciąż żyję u boku rodziców, bo szkołę mam 3 przystanki dalej autobusem.
    1. Rodzice czasami ponarzekają, ale robią to dla naszego dobra. Nie wyobrażam sobie, aby to mama mnie nie budziła. Jakoś nie ufam budzikom, a ona jest w tym doskonała ;D Po za tym nie lubię jak jest zbyt cicho w domu, bo wraz ze mną jest 6 osób.
    2. To prawda. Pamiętam jak mama raz dała nam 50 zł na tydzień i mieliśmy robić sobie posiłki sami. Nie było to nie, niemożliwe, ale bardzo stresujące oraz czasochłonne.
    3. Czasami szkoła potrafi podciąć skrzydła choć nie zawsze. Nauczyciele także potrafią obrzydzić cokolwiek w co się wierzyło. Ale wiesz co? Najważniejsze jest to co Ty myślisz i jak się do tego zabierzesz. Nie warto się zrażać. Jak widać oni mają pracę, to i my znajdziemy :) A bezrobocie w Polsce jest co raz to mniejsze.
    4. Też często mam wrażenie, że doba jest zdecydowanie za krótka. Tyle razy miałam coś zaplanowane, a robiłam 3 z 10 rzeczy. Nieźle, nie? Ale dobrze, że Ty sobie wyrobiłaś jakąś normę mimo, że potrzebowałaś roku.
    5. No przydałyby się takie magiczne tabletki, o których piszesz... i to nawet bardzo.
    Z podsumowaniem się zgadzam. Ja jedynie się cieszę, że będę mogła chodzić na koncerty od 18 lat i nocować w hotelach bez żadnego ale. Bo to strasznie utrudniało mi podróżowanie.

    Jaki prawdziwy ten drugi obrazek. Nienawidzę chodzić sama do lekarzy, a co dopiero do nich dzwonić haha :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj tak... niby tak się wyczekuje tej dorosłości a jak przychodzi co do czego, to człowiek chciałby się cofnąć. Zazdroszczę 19 lat ja za dwa tygodnie 21 :( Najgorsze w tym wszystkim jest to, że człowiek nie wie kiedy ten czas tak szybko leci! Najważniejsze to łapać chwile ;)

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie
    https://modelkowozpaula.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiza dorosłości trochę zaczyna mnie przerażać, a to już w sumie nie długo. Najgorsze w tym wszystkim jest to nie nie do końca wiem co mam poźniej robić - chodzi mi o studia i dalej pracę Muszę się w tym robi jakoś zmobilizować do podjęcia konkretnej decyzji :)

    Veronica Horan

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahaha, a pomyśl sobie jeszcze o tym, że będąc prawdziwie dorosłym, to te 500zł na tydzień (tak btw uważam, że wydałaś bardzo dużo, no chyba że były to zakupy na cały miesiąc) musisz zarobić sobie sama. W każdym razie, trochę pesymistycznie to przedstawiłaś. Jest również wiele zalet nie mieszkania z rodziną. Ja co prawda wyprowadziłam się dopiero po 20tych urodzinach, ale rzuciłam się na głęboką wodę, bo od razu sama do obcego kraju. Jak się to skończyło? Dorosłam! I czuję się taka jakaś.. o wiele bardziej wolna. Kocham moją rodzinę, ale nie wyobrażam sobie już powrotu do domu i mieszkania z wszystkimi. Może to zależy od osoby, ale ja wolę być po prostu sama. Nie muszę się liczyć z opinią mamy, taty, babci, cioci wujka itp. Nikt mi nie zajmuje łazienki kiedy akurat mam potrzebę. Robię sobie co tylko chcę na śniadanie. Pączka też. I mama się nie czepia bo jej nie ma. Myję naczynia raz dziennie, sprzątam pokój kiedy mam na to ochotę a nie "bo jest sobota". Mogłabym wyliczać i wyliczać. Po prostu spójrz też na pozytywy jakie masz i ciesz się tym, że masz okazję stać się samodzielna :)
    Zapraszam! www.zuzu-zuzannaxx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Zdecydowanie się zgadzam. Jest tyle rzeczy do zrobienia, tyle spraw - nie ma na to siły, czasu ani pieniędzy. Pozdrawiam i zapraszam na nowy post 💛 www.aliviastyle.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej! Po pierwsze- pozdrawiam rówieśniczkę! Może nie miałam jeszcze tak dużej styczności z prawdziwą dorosłością, ale to wszystko się zmienia (w tej chwili, właśnie tak!). Raz jestem pełna energii, wiem, że jestem w stanie góry przenosić i pędzić za marzeniami... Wtedy pyk! i bańka pęka- ale matura, ale czy to się opłaci, jak zarobię na jedzenie, mieszkanie, życie, jak ja w ogóle dam sobie rady na studiach (w innym mieście, daleko, daleko). Z jednej strony dorosłość jest mega ciekawa i fascynująca - taka kolejna przygoda, level-up w życiu. Z drugiej strony to właśnie życie, z całym swoim pięknem, ale i z całą swoją brzydotą i trudem. Trzeba próbować patrzyć tak, żeby brzydota choć trochę przeradzała się w coś ładniejszego... Jakoś damy sobie radę :D
    Nic tylko trzymam kciuki za medyczne marzenia!
    https://bezpustkowie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj tak to prawda życie kosztuje i też to odczułam dopiero na studiach :D Teraz do rodzinnego domu jeżdżę raz na dwa-trzy miesiące ;p

    OdpowiedzUsuń
  11. O to i tak zaczęłaśrednio wcześniej mieszkać sama ode mnie!☺
    Podziwiam Cię.
    Ja gdy wyfrunelam z rodzinnego gniazda miałam w głowie szalone wieczory na mieście, weekendowe imprezy,posiadówy z kumpelami
    Po dziś dzień mnie dobijają te codzienne porządki-a będąc dzieckiem dziwilam się że mama dzień w dzień sprząta!
    Jeśli chodzi i planowanie budżetu nie mam z tym problemu😊
    Chętnie się spotykam z psiapsiołkami prawie codziennie,wieczorem tylko że najczęściej u siebie w mieszkaniu.
    Na miasto mnie już tak nie ciągnie,zdecydowanie bardziej wole się spotkać ze znajomymi w weekend, pogadać pośmiać się niż imprezować na mieście 😃😉
    Pozdrawiam

    Lili

    OdpowiedzUsuń
  12. Niestety wszystko o czym piszesz to prawda, ja dość szybko musiałam stać się dorosła i nie, nie były to studia - mając 18 lat. Wyprowadziłam się z domu, bo tak po prostu musiało być i zderzenie z dorosłością troszkę może nas przytłoczyć, tym bardziej gdy dochodzą jeszcze inne sytuacje, które w tym nie pomagają.

    Obserwuje i zapraszam makijazagi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Niestety, życie kosztuje i to nie mało. Gdy szłam do liceum w innym mieście to byłam zdziwiona jak szybko pieniądze znikają, a w tym samym czasie nie kupiło się "nic".
    Podoba mi się Twój styl pisania, dlatego wrócę tutaj nie jeden raz ;)

    Zapraszam na mojego bloga w wolnej chwili :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Chociaż do takiej prawdziwej dorosłości brakuje mi jeszcze trochę, to niestety z przykrością muszę przyznać, że wszystkie te wymienione przerażają mnie już od kilku lat. Jako dziecko strasznie chciałam być dorosła, a gdy tylko zobaczyłam jak ten czas leci, od razu mi przeszło. Aktualnie przeraża mnie nawet pełnoletność, która czeka mnie za kilka miesięcy, a przecież tak niewiele ona zmieni gdy jeszcze się uczę. Strasznie tego wszystkiego nie chcę. Podziwiam, że mimo wszystko dajesz sobie z tym wszystkim radę. Ja chyba bym wymiękła.

    http://the-fight-for-a-dream.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Jakoś nigdy nie miałam tego problemu jak inne dzieci, że "chcie być duża, bo oni mają fajniej". I pomyśleć, że mnie to też za nie długo czeka! Podziwiam za dawanie codziennie rady z dorosłym życiem.
    Zapraszam do mnie bluue-butterfly.blogspot.com
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja niedawno obchodziłam osiemnaste urodziny i jak na razie dorosłość nie dotyka mnie w tak drastyczny sposób. Z takimi problemami i prawdziwym dorosłym życiem pewnie będę się zmagać dopiero na studiach. Podziwiam, że w tym wieku mimo wszystko dajesz radę i choć nie przepadam za pesymistycznymi treściami, twój post super się czytało.
    malinowynotes, zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  17. Punkty 2 oraz 4 są jak najbardziej prawdziwe. Po wyprowadzce niestety nie wszystko jest tak kolorowe, ani nie ma na większość rzeczy pieniędzy, ani nie ma na nic czasu. Ale przynajmniej bardziej potrafi się doceniać niektóre małe rzeczy, a więc wychodzi to na dobre!:)

    https://redamancyy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Niestety, życie tyle kosztuje. Mega cie podziwiam, że sama dajesz z tym wszystkim radę i do tego jeszcze nauka. :)
    MÓJ BLOG

    OdpowiedzUsuń
  19. Życie to nie bajka jest trudne ale jakby nie było jest piękne trzeba dać radę. Dorosłość nie ma na to instrukcji obsługi trzeba zaciskać zęby i iść dalej to obowiązki i inne rzeczy. Rano jak się idzie do pracy to nie zawsze jest humor potem trzeba ogarnąć inne rzeczy.Życie kosztuje najlepiej widać to na własnej kieszeni, ludzie często podcinają nam skrzydła albo też życie pisze różne scenariusze układa się inaczej niż zakładaliśmy ale marzenia warto mieć i je spełniać. Dobrze jak ma się w dorosłym życiu przyjaciela prawdziwego, który jest z tobą nie tylko w dobrych momentach ale też złych a ty z nim i razem się wspieracie to jest cenne ma się z kim pogadać i spędzać czas. Fajnie że dajesz radę ze wszystkim i łączysz to z nauką. Ciekawy rozdział podoba mi się dzięki za odwiedziny całuski pozdrawiam cieplutko A.

    OdpowiedzUsuń

Wiem, że 'fajny blog i zapraszasz do siebie' ale tylko to nie wystarczy :) Buziaki!

Copyright © 2016 COACHINGOWE PIERDOLENIE , Blogger